Warning: Undefined variable $parent_style in /home/mmatczak/public_html/caratelier.pl/wp-content/themes/Nexus-child-02/functions.php on line 13
Opowieści z ekskluzywnego serwisu samochodowego

Opowieści z lepszego serwisu

Podobno w NASA nawet sprzątaczka, zapytana „Co wy tutaj robicie?”, odpowiada „Wysyłamy ludzi w kosmos”.

I co z tego? Może tyle, że dzisiejszy wpis nawiązuje do poprzednich, tych na temat wizerunku warsztatu. Sprzątaczka w NASA wie, co jest podstawą działalności jej jakże specjalistycznej firmy, w przeciwieństwie do sprzątaczek w wielu polskich serwisach samochodowych, nie mówiąc już o wyższych szczeblach zarządzania.

Skoro tak, to dziś jeszcze trochę, na przykładach, na temat „czy się różni jeden warsztat od drugiego”, bo „im bardziej są podobne do siebie dwie usługi, tym ważniejsza staje się każda różnica”, jak pisze niejaki Harry Beckwith w jednej ze swoich książek. Z tym że będzie akurat o serwisie nieco droższych samochodów.

Lambo w angielskiej ASO

Najwidoczniej pewien szejk (według polskiej Wikipedii – przepraszam, ale było najszybciej – m.in. potoczne określenie zamożnego mieszkańca Bliskiego Wschodu, szczególnie biznesowo związanego z ropą naftową) dostrzegł różnice w ofercie różnych warsztatów samochodowych, bo kilka lat temu wysłał do Londynu egzemplarz modelu lamborghini murcielago, aby stacja obsługi należąca do brytyjskiego dealera dokonała wymiany oleju. Wart 190 tys. funtów samochód przeleciał się więc na trasie Katar – angielski serwis na pokładzie samolotu linii – a jakże – Qatar Airways, odbywając wycieczkę na dystansie ok. 10 tys. km.

I tutaj, niestety, raczej nie działa opisana przeze mnie kiedyś (wpis dostępny pod tym linkiem) zasada liczenia kosztów użytkowania samochodu, gdyż rachunki za całą tę operację lotniczo-serwisowej wyniosły aż 23 tys. funtów.

Ekolodzy w służbie rynku napraw

Przy okazji można wspomnieć, że zwiedzanie świata zachodnioeuropejskiego przez najlepszego przyjaciela szejka wywołało oburzenie ekologów, którzy kręcili nosem na uciążliwość międzykontynentalnego transportu dla środowiska naturalnego. Nawet nie omieszkali poradzić szejkowi, co ma robić ze swoim pojazdem: – Posiadacz tego auta powinien serwisować swój wóz bliżej miejsca zamieszkania! – stwierdzili ekolodzy (źródło: Moto.pl).

Macie tam jakąś ASO na pustyni?

Zupełnie jakbym w Polsce słyszał argumenty obrońców pozycji ASO lub warsztatów niezależnych (skreślcie sobie, co tam chcecie), którzy wiedzą najlepiej, co jest najlepszego dla wszystkich klientów i co złego robi konkurencja. Obrońcy, nadmieńmy, niepracujący w żadnym z wymienionych serwisów.

 

 

Lambo w Chinach

W ogóle temat „lamborghini w warsztacie” kilka lat temu był dość popularny w światowych mediach. Doniosły one, że w Chinach, akurat w Światowym Dniu Konsumenta, na zlecenie właściciela auta niezadowolonego z serwisu, z pompą happeningu zniszczono warte ok. pół miliona dolarów lamborghini gallardo. Pan kierowca miał problemy z silnikiem, z którymi nie poradzili sobie fachowcy (nie wiadomo jacy, autoryzowani czy niezależni). Przy okazji tej nieudanej operacji, w transporcie (nie podano, czy samolotowym) uszkodzono elementy nadwozia i podwozia, a nikt nie poczuł się do odpowiedzialności, więc właściciel słusznie się obraził. Kto bogatemu zabroni?

 

inny projekt

Proszę się nie denerwować, wprawdzie naprawa się nie udała, ale wykonaliśmy inny projekt z wykorzystaniem pańskich części…

 

W okularach czy bez

Na zakończenie jeszcze w wizerunkowym kontekście pn. „różnice”: ja noszę okulary, bo bez nich widzę gorzej. Czyli jest różnica. I przypomniało mi się, iż kilka lat temu Audi ogłosiło, że wprowadza w serwisach na terenie Wielkiej Brytanii (jak już nam wiadomo, jest to rynek serwisowy nastawiony na szejków) okularowy system audiowizualny, pozwalający klientom podglądać mechaników. Oczywiście przy pracy. Każdy serwisant miał być wyposażony w kamerę i mikrofon przymocowane do głowy, szejk zaś w poczekalni na monitorze miał obserwować postęp prac, za pomocą systemu audio zadając pytania szefowi serwisu (uwaga, sprytnie – nie mechanikowi; pewnie z powodu bariery językowej między polskim i arabskim).

Takie okulary robią wizerunkową różnicę, bo inne serwisy ich nie mają.

To znaczy niektóre mają podobne rozwiązanie, choć znacznie mniej zaawansowane technologicznie. Można bowiem patrzeć mechanikowi na ręce bez pomocy kamery, własnym sprzętem ocznym, a nawet samemu i bezmikrofonowo dawać mu wskazówki (uwaga – sprytnie, bo bez pośrednictwa szefa serwisu!). Tyle że za taką pomoc i obserwację wiele firm może naliczyć dodatkową opłatę – w końcu to usługa dodatkowa i zindywidualizowana.

No ale przecież w ASO Audi też w końcu nie wyjdzie tanio, i to wcale nie ze względu na kamerę w okularach.

[FM_form id=”1″]

Autor: Maciek

Podziel się tym postem na
Show Buttons
Hide Buttons

WP Facebook Like Send & Open Graph Meta powered by TutsKid.com.